Internet w Akcji Katolickiej - Akcja w Internecie
Autor: Władysław Pitak - Koszalin
"Internet z całą pewnością jest nowym
"forum" w znaczeniu nadawanym temu słowu w starożytnym
Rzymie, czyli przestrzenią publiczną, gdzie załatwiano sprawy
polityczne i gospodarcze, gdzie wypełniano obowiązki religijne,
gdzie w znacznej mierze toczyło się życie społeczne miasta i
gdzie natura ludzka ukazywała swoją lepszą i gorszą stronę. Była
to tłumna i chaotyczna przestrzeń, odzwierciedlająca panującą
kulturę, lecz także tworząca kulturę własną."
(Internet nowym forum dla głoszenia Ewangelii - orędzie Ojca Świętego
na 36. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu 2002)
W dniu 3 maja 1995 biskupi polscy na Konferencji Plenarnej powołali
do istnienia na nowo Akcję katolicką. Odrodzenie się Akcji było
szczególnego rodzaju wydarzeniem zbawczym. Zakładało bowiem,że
my wszyscy - na mocy woli zbawczej Boga - przyjmiemy postawę aktywną
wobec tak bardzo rozpowszechnionej bierności.
Jakie mamy refleksje i wspomnienia? Czego oczekiwaliśmy, o
czym marzyliśmy? Jakie mieliśmy plany i jak nam się to udawało?.
To nie będzie sprawozdanie z działalności oddziału
parafialnego. To będą refleksje zgromadzone z różnych oddziałów
parafialnych Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. To będą
anonimowe myśli różnych ludzi, ale wspólne dla wielu. Być może
czytelnicy z innych regionów Polski będą mogli zobaczyć tu
siebie i swoje doświadczenia.
Na początku zadawaliśmy sobie pytanie: czy tworzymy Akcję
Katolicką dla siebie, czy ze względu na jej oddziaływanie na
zewnątrz? Dowiedzieliśmy się, że to jest misja ewangelizacyjna.
Aby skutecznie działać musimy być przekonani, nie tylko do użyteczności,
ale do konieczności działania. Wiele nam w tym pomógł nasz
asystent diecezjalny i tzw. wpadki w kontaktach z proboszczami. To
nie były porażki, to były doświadczenia sprzyjające
pozytywnemu myśleniu o apostolstwie wiernych.
Mieliśmy sprzyjające okoliczności, bo w Telewizji Regionalnej
"BRYZA" przez prawie dwa lata mogliśmy prezentować nasze reportaże
i felietony religijne. Co tydzień, dwukrotnie (w soboty i
niedziele ), w dobrym czasie antenowym emitowany był film o Akcji
Katolickiej, o ludziach i ich działalności oraz fragmenty najważniejszych
uroczystości religijnych.
Nie było łatwo, chociaż Soborowa Konstytucja o Kościele określiła
działalność ludzi świeckich jako posłannictwo w Kościele i świecie.
Nie było łatwo, chociaż Jan Paweł II. wiele razy mówił, że
"trzeba darzyć zaufaniem ludzi świeckich, jest w nich bowiem wielki
potencjał dobrej woli, kompetencji i gotowości służenia".
Stowarzyszenie nasze doczekało się nie tylko zatwierdzenia
statutów, ale też jako jedyne jest przywołane w dokumentach
Soboru Watykańskiego II. Dekret o Apostolstwie Świeckich mówi:
"(...) świeccy (...) zorganizowali różne formy działalności i
zrzeszyli się w różne stowarzyszenia (...) Spośród nich (...)
należy wymienić przede wszystkim te, które choć różne stosowały
metody, przyniosły jednak Królestwu Chrystusa bardzo obfite owoce
i które słusznie zalecane i popierane przez papieży i wielu
biskupów, otrzymały od nich miano Akcji Katolickiej i często określane
były jako współpraca świeckich w ramach apostolstwa
hierarchicznego" (DA20)
Dekret o Działalności Misyjnej przypomina, że "(...) do
rozwoju wspólnoty chrześcijańskiej konieczne są różne urzędy,
które powołane przez Boga spośród wiernych, winny doznawać od
wszystkich troskliwego poparcia i czci. Zalicza się do nich urząd
kapłanów, diakonów i katechistów oraz Akcja Katolicka" (DM 15)
Czym więc jest Akcja Katolicka?
Jest stowarzyszeniem wiernych, którzy wspólnie dojrzewają w
wierze poprzez pogłębienie zadań płynących z chrztu, podejmują
stałą formację wiary i promują bezpośrednią współpracę
katolików świeckich z hierarchią w prowadzeniu misji Kościoła,
jaką jest ewangelizacja.
Z jakiego powodu chcemy być grupą apostolską?
Często zadajemy sobie to pytanie. Można być aktywnym ze względów
filantropijnych, społecznych, obywatelskich i politycznych. Ale my
naszą aktywność chcemy budować na wzorach świętości. Wzorzec
Kościoła ma być dla nas konsekwencją naszego pierwszego marzenia
by być świętym. Nie utworzymy Akcji Katolickiej, jeżeli nie będziemy
dążyć i realizować świętości. Chodzi tu o świętość
codzienną wyrażająca się we wrażliwości na drugiego człowieka,
bezinteresowności działania, zdolności odczuwania bliskości i
tajemnicy Boga.
Byśmy mogli wypracować owoce społeczne, musimy wiedzieć kim
jesteśmy i o co nam idzie? Co chcemy robić, gdzie chcemy działać,
jakie są nasze zasady działania?
To nie jest modna tendencja. Dzisiaj, w imię tolerancji, dialogu
, otwarcia zwykle zamazujemy swoją tożsamość My się tego nie
boimy. Staramy się twórczo podchodzić do tożsamości, unikamy
schematycznego powielania wzorów z przeszłości lub z innych krajów.
Tożsamość nasza zawiera się w odpowiedzialności świeckich
"w Kościele", którzy z własnej inicjatywy i we własnym imieniu,
ale w wierności Kościołowi i Ewangelii organizują gospodarkę i
kulturę.
Jeden z papieży powiedział: "Nie jest moim zadaniem ani
zamiarem dawać konkretnych recept dla poszczególnych Kościołów".
A więc? To wspólnoty chrześcijańskie i ludzie świeccy w
komunii z biskupami pod natchnieniem Ducha świętego, w otwarciu na
innych wyznawców i na ludzi dobrej woli, powinni wypracowywać
konkretne formy. A tymczasem w dokumentach społecznych Kościoła
nie ma konkretnych recept. Mamy w nich co najwyżej wytyczone
kierunki: Masz iść tędy, ale Ty musisz tę drogę zbudować. Ty
musisz wiedzieć, gdzie jest zakręt, gdzie trzeba most postawić,
gdzie trzeba ominąć, a gdzie trzeba wiadukt zbudować. Ty musisz
to wszystko zrobić poznając rzeczywistość.
Dotyczy to także internetu. Jan Paweł II napisał w Orędziu,
że internet to: "forum, w którym praktycznie wszystko jest do przyjęcia, a
prawie nic nie jest trwałe, internet sprzyja myśleniu
relatywistycznemu i czasami służy ucieczce od odpowiedzialności i
osobistego zaangażowania".
A następnie zadaje pytanie: "Jak w tym kontekście mamy pielęgnować
ową mądrość, która wypływa już nie z informacji, lecz z
intuicji, ową mądrość, która rozumie różnicę miedzy tym, co
słuszne i co błędne oraz wspiera hierarchię wartości, która
wypływa z tej różnicy?".
"Bardzo niewielu ludzi używa Internetu do tego, do czego
najlepiej się nadaje" - powiedział Seth Godin, znany autorytet w
dziedzinie marketingu za przyzwoleniem podczas niedawnego spotkania
Association for Interactive Marketing's Dinner w Nowym Jorku.
Zdaniem Setha Godina, bardzo niewiele firm angażuje się w
prawdziwy marketing przyzwolenia, przyjazny dla konsumenta i budujący
zaufanie. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że to właśnie
"marketing przeszkadzania" (interruption marketing) był podstawą
sukcesu większości firm w Internecie, a firmy stały się znane, nękając
internautów licznymi ofertami.. Firmy, zamiast korzystać z
Internetu jako narzędzia budowania relacji, traktują Sieć jak
okazję do schematycznego wysyłania listów reklamowych. Bardzo
szybka ewolucja pojęcia spammingu spowodowała, że obecnie wyłącznie
konsumenci decydują co jest spamem a co wartościową ofertą.
"Jeśli
osoba, która otrzymała od ciebie list myśli, że ją spamujesz,
to znaczy że ją spamujesz", powiedział Seth Godin, dając do
zrozumienia, że wszelkie odgórne regulacje branżowe dotyczące
e-mailingu są niepotrzebne.
Wróćmy więc do Orędzia. Papież zadaje bowiem następne pytanie:
W jaki sposób Kościół doprowadzi ten rodzaj kontaktu, który stał
się możliwy dzięki internetowi, do owej głębszej komunikacji,
jakiej wymaga przesłanie chrześcijańskie? W jaki sposób będziemy
rozwijać pierwszy kontakt i wymianę informacji, które umożliwi
internet?
Nie twierdzę, że mam dobrą odpowiedź Wydaje mi się
, że sposób naszego myślenia i to, o czym jesteśmy przekonani,
że jest prawdą - są źródłem tego, co nas przywiodło do Akcji
katolickiej. Ale bez względu na to, czy nasza pozycja
jest aż tak dobra, czy aż tak zła - jeśli chcemy nawiązywać
kontakty z innymi ludźmi, pogłębiać je i rozwijać, musimy
zmienić sposób myślenia. Obstawanie przy tym samym gwarantuje
tylko jedno: nic się nie zmieni.
Każdego dnia widzimy kolejną zagubioną duszę, którą świat źle
traktuje, popychaną przez niesprawiedliwość wydarzeń. Czy mamy
myśleć, że tak jest naprawdę? Ta popularna opinia to nic innego
jak wygodne wytłumaczenie napotykanych niepowodzeń w życiu
prywatnym, w pracy, w biznesie, w szkole i na wszystkich innych ścieżkach
życia.
Powodzenie w ewangelizacji jest w pierwszym rzędzie uzależnione od
tego, kto ją prowadzi, a ściślej - jak ją prowadzi?
Ewangelizacja - to przede wszystkim kontakty z innymi ludźmi, na które
bardzo duży wpływ ma to, czym sami emanujemy.
Prowadzenie ewangelizacji - to nie "imieniny u cioci",
tylko osobista podróż przez nasze życie. Powodzenia i
niepowodzenia są odzwierciedleniem naszego nastawienia do tego, co
robimy. Jeśli coś dzieje się nie po naszej myśli, znajdźmy czas
i w spokoju przeanalizujmy to, co moglibyśmy zmienić. Jeżeli
wszystko przebiega pomyślnie, cieszmy się tym, ale nie dajmy się
zwieść wpisami do Złotej księgi Gości. To, co jutro będzie się
działo, uzależnione jest od dzisiejszych decyzji. Nie ma więc
czegoś takiego, jak spoczywanie na laurach.
Pamiętajmy także i o tym, że niezależnie od tego,
jaką sferę swojego życia weźmiemy pod lupę, będzie ona podlegać
cyklowi sukcesów lub niepowodzeń. W którym cyklu chcemy być -
jest wyłącznie naszą decyzją.Każdy z nas doświadczył cyklu
sukcesu:
Co zrobić, aby upewnić się, że będziemy przebywali w cyklu
sukcesu, a nie w cyklu niepowodzenia?
Musimy zacząć od miejsca oznaczonego na okręgu godziną dziewiątą:
określenie celu. Jeżeli po określeniu celu podejmiemy akcję,
dotrzemy do godziny dwunastej, która jest punktem kulminacyjnym
naszej aktywności. Dalsze działanie doprowadzi nas do godziny
trzeciej. Odczujemy satysfakcję i dumę z siebie i z tego, co
robimy. Kontynuowanie naszej aktywności doprowadzi nas do godziny
szóstej, co objawi się zwiększoną pewnością siebie. To spotęgowane
uczucie własnej wartości pozwoli nam dotrzeć do godziny dziewiątej,
gdzie określimy następny cel. Tym razem - bardziej ambitny, będący
większym wyzwaniem, oparty na tym, co już osiągnęliśmy i
pozwalający zdobyć jeszcze więcej niż dotychczas. Ten cykl, to
naturalny proces, który przechodzą wszyscy ci, którzy zdobywają
kolejne szczyty.
Rezultaty w cyklu niepowodzenia również są wynikiem poprzedzającej
je akcji: godzina dziewiąta - brak akcji; godzina dwunasta - brak
osiągnięć; godzina trzecia - nuda i depresja; godzina szósta -
uczucie niedowartościowania. Nie dajmy się wciągnąć w ten cykl,
jeśli chcemy spełnić marzenia swojego życia.
Jeśli postanowiliśmy rozwijać siebie i innych, musimy działać w
cyklu sukcesu.
Na czym polega określanie celów?
Musimy wyznaczyć dwie rzeczy: co chcemy osiągnąć i kiedy? Być
może nie od razu sformułujemy wszystko, ważne jest jednak, abyśmy
tego dokonali. Wyznaczmy sobie to, co chcemy osiągnąć za pół
roku, za rok, za trzy lata, za pięć lat. Gdzie chcemy być po upływie
tego czasu w sensie organizacyjnym, personalnym, itd.
Osiągnięcie celu ma swoją cenę, którą musimy zapłacić. Jest
nią nasza aktywność. Po prostu musimy wykonywać to, co prowadzi
do celu. Przeczytanie instrukcji obsługi urządzenia nie spowoduje,
że zacznie ono pracować. Wiedząc już jak je używać, musimy
zacząć to robić. Dopiero wtedy to urządzenie zmieni coś w
naszym życiu. Możemy znać na pamięć wszystkie programy pralki
automatycznej, ale jeśli jej nie używamy - nie zrobi nam prania.
Aby więc osiągnąć wyznaczony cel, musimy zastosować to, co nas
do tego celu doprowadzi.
Bardzo ważnym aspektem jest spisanie swoich celów na papierze.
"Trzymanie" ich jedynie w głowie najczęściej powoduje
zbaczanie z kursu.
Aby zmaksymalizować siłę dążenia do celu, powinniśmy
codziennie, tuż przed snem, przeczytać na głos swoje cele oraz
to, jak je osiągnąć. Można to wykonać w formie modlitwy
wieczornej. Takie postępowanie uzasadnione jest tym, że nasz umysł
funkcjonuje 24 godziny na dobę. Bez względu na to, czy damy mu
jakieś zadanie, czy nie, jego naturą jest bezustanna praca. My śpimy,
ale nasz umysł pracuje - inaczej jednak niż wtedy, gdy jesteśmy
na jawie. Jeżeli nie dajemy naszemu umysłowi zadania, sam sobie
znajduje pierwsze lepsze i przetwarza dane. Czyż nie lepiej kazać
mu pracować nad naszymi celami, na chwałę Boga? Czy tych godzin
snu nie warto wykorzystać, wyznaczając naszemu umysłowi
przetwarzanie danych, które prowadzą do osiągnięcia naszych celów?
Warto spróbować. Jeżeli pragnienie spełnienia zamierzeń jest
poparte szczerym entuzjazmem, to na pewno osiągniemy zamierzone
efekty.
To jest trening mentalny, który wykonują najtęższe głowy tego
świata. Od dawna już wiadomo, że trening mentalny jest tak samo
efektywny, jak fizyczny i nawzajem się one uzupełniają. Nawet
sportowcy trenują dzisiaj nie tylko na boisku czy bieżni. Część
treningu odbywają jedynie w myślach.
Nie ustawaj w marzeniach i zacznij działać!
Funkcjonalność witryn internetowych nie zawsze jest
czynnikiem decydującym o satysfakcji internauty. Zdaniem analityków
I-Metrii liczy się nie tylko szybkość ładowania strony, jej
estetyka czy czytelność.
I-Metria przeprowadziła w maju br. badanie jakości i użyteczności
stron internetowych, którego wyniki opracowano w raporcie
"Funkcjonalność polskich witryn internetowych". Badanie
miało na celu ocenę użyteczności i poręczności wybranych
rodzajów witryn internetowych pod kątem ich dostosowania do
rzeczywistych potrzeb użytkowników oraz wskazanie modelowych rozwiązań
ulepszających ich dotychczasową funkcjonalność.
Mimo, iż każda badana grupa internautów charakteryzowała się
odmiennymi preferencjami odnośnie funkcjonalności danych typów
witryn internetowych, zauważono kilka wspólnych charakterystyk dla
wszystkich respondentów. W przypadku zawartości strony
internetowej internauci preferują: różnorodność informacyjną,
łatwość wyszukiwania informacji, przemyślane nazewnictwo linków
i przycisków oraz łatwy w rozumieniu język pisany.
W przypadku schematu nawigacyjnego internauci preferują:
intuicyjny układ przycisków i linków, przejrzystość i czytelność
oraz logiczne uporządkowanie treści.
Jeśli chodzi o opracowanie graficzne, wśród najczęściej
wymienianych opinii przeważyła opcja zastosowania spokojnej,
stonowanej kolorystyki, bez dużej ilości kontrastów i z niewielką
ilością animacji.
Badanie wykazało wysoki ogólny poziom satysfakcji z jakości
portali. Użytkownicy portali byli zadowoleni z jakości
prezentowanych informacji, zastosowanego układu treści i grafiki
witryn. Zdaniem analityków I-Metrii użytkownicy portali
horyzontalnych są lojalną grupą i za najlepszy portal uważają
ten, z którego najczęściej korzystają.
Respondenci korzystają z portali głównie z przyzwyczajenia
(40%). Korzystają przede wszystkim z wyszukiwarki (26.7%) i poczty
elektronicznej (17.1%) oraz przeglądają aktualne wiadomości.
Zdaniem analityków internauci zachowują się podobnie jak np.
czytelnicy gazet: przywiązują się do tytułów i najczęściej
korzystają z danego portalu nie ze względu na jakość informacji
(20%) czy różnorodność działów tematycznych (5%).
O wyborze sklepu internetowego najczęściej decyduje atrakcyjna
cena produktów i szeroki wybór asortymentu. Wiele osób kieruje się
także czynnikami, które nie są związane ofertą sklepu - 24%
respondentów skorzystało ze sklepu, który udało im się znaleźć
w wyszukiwarce, a na decyzję 18% respondentów duży wpływ miał... przypadek. Celem odwiedzin sklepów internetowych jest chęć
zakupienia czegoś, potrzeba zapoznania się z nowościami, porównanie
cen lub znalezienie czegoś oryginalnego, niedostępnego w
tradycyjnych sklepach.
Czy Kościół podlega "prawom rynku"?
W dyskusji toczącej się ostatnio na łamach katolickiego miesięcznika
"Więź" o tym, czy Polsce zagraża "katastrofa
sekularyzacji" z chwilą wejścia do Unii Europejskiej, ksiądz
profesor JANUSZ MARIAŃSKI powiedział, że tendencja ta prowadzi od
"miasta bez Boga" do "miasta wielu bóstw".
Ksiądz Mariański nie wie, czy takie zjawisko jest korzystne dla
jakiejkolwiek religii. Nie podziela teorii rynkowej, według której,
im więcej religijnego rynku, tym lepiej. Wybór jest większy, to
prawda, ale czy to musi być jedyna droga do uratowania religii
przed unicestwieniem lub jej zanikiem? Są przecież i inne sposoby,
nie tylko sam rynek. Nie może Kościół produkować bezużytecznych
towarów, ale też nie jest firmą, która wytwarza dobra na miarę
zainteresowań swoich klientów. Gdyby miał kształtować swą
doktrynę, swe kryteria, licząc się przede wszystkim z życzeniami
klientów, prowadziłoby to niechybnie do absurdów. Rozmówca pyta:
Czyż mielibyśmy odbywać głosowania, aby ustalić, czy jakiś
dogmat, jakąś normę moralną nadal uznawać za obowiązującą,
czy nie. To druga krańcowość, równie nie do przyjęcia jak
postulat, aby trwać w bezruchu.A więc?
Na to pytanie odpowiem optymistycznym cytatem z Orędzia :
Dla Kościoła nowa przestrzeń cybernetyczna jest wezwaniem do
wielkiej przygody w posługiwaniu się jej potencjałem dla głoszenia
orędzia ewangelicznego. Wyzwanie to dotyczy istoty tego, co u początków
tysiąclecia oznacza spełnianie nakazu Pana: "Duc in
altum!" (Łk 5,4).
Władysław Pitak
Linki do stron, które warto odwiedzić :
http://www.sympozjum.amen.pl
http://www.amen.pl
http://www.logos.pomorze.pl
http://www.medycyna.koszalin.pl/pitak
http://users.nethit.pl/logos/topsites
http://users.nethit.pl/forum/forum/logos
http://users.nethit.pl/logos/guestbook
http://users.nethit.pl/logos/ffa
|